Wpis ten traktuję dwojako. Z jednej strony może komuś pomoże podjąć decyzję żeby zacząć biegać i pokaże nieco drogę jaką sam przebyłem do tej pory. Z drugiej jest to wpis dla mnie, bo ciekawie będzie do niego wrócić za rok 😉
Mniej więcej we wrześniu/październiku 2018 postanowiłem zacząć biegać. Nosiłem się z tym zamiarem dłuższy czas, może nawet pare lat. Chyba główną wymówką było to, że przez bieganie można sobie zniszczyć kolana i na starość być ledwo poruszającym się grzybem. Nie wiem co spowodowało, że ten „argument” przestał być decydujący, może potrzebowałem tego po prostu jako człowiek. Ruchu, ale też czasu dla siebie.
Na początku było… chodzenie
Początki były powolne, z ubrań które miałem wybrałem te, które najbardziej nadawały się do ćwiczeń. Włączyłem sobie treningi z aplikacji samsunga i zacząłem od szybkich marszów. Wychodziłem głównie jak było ciemno, jakoś tak głupio mi było pokazywać się publicznie, gdzie młody gość dopiero zaczyna i maszeruje. Głupie uczucie 😛 Na szczęście jesień sprzyja takim głupotkom, w lato musiałbym wychodzić ok. 22.
Miałem całkiem niezłą, cichą trasę, jakieś 4 kilometry. Wychodziłem 3 razy w tygodniu, szedłem najszybciej jak mogłem i wracałem. Chyba po 3 tygodniach odważyłem się potruchtać, 1 km. Nie było łatwo, ale z drugiej strony bardzo szybkie chodzenie było bardziej męczące dla nóg. Do dłuższego truchtania brakowało mi tchu 😉 Ale to szybko się zmieniało, i jak już posmakowałem czegoś więcej to forma (a przynajmniej dech) szybko się pojawiła. Chyba zbyt szybko, bo oddechowo było dobrze, ale już buty czy technikę miałem tragiczne, nie mówiąc już o braku rozciągania.
Podstawowe podstawy
No właśnie, buty. Uznałem, że nie będę inwestował zanim nie przekonam się, że bieganie mi się podoba. Użyłem więc butów „do biegania” z decathlonu, tych najtańszych, za 50 zł. Myślę, że pomysł był dobry, ale zdecydowanie zbyt długo pozwoliłem sobie na bieganie w takich kapciach. Biegałem w nich już nie tylko 4-5 km, ale przebiegłem 2 razy ponad 10 km! Niestety buty, plus brak rozciągania szybko zaowocowały kontuzjami: w jednej nodze poszło kolano, w drugiej piszczel (nazywa się to profesjonalnie shin splints). Po wizycie u fizjoterapeuty dostałem 2 porady: wymienić buty oraz rozciągać się po bieganiu.
Z rozciąganiem chyba było najtrudniej. Wcześniej, gdy nie zajmowałem się takimi „głupotkami” mogłem wstać przed 6 rano, ubrać się, przebiec sobie 5 km, wrócić do domu w okolicy 6:30, umyć się, zjeść i wyjść do pracy, praktycznie o tej samej godzinie co w dni bez biegania. Rozciąganie niestety nieco to rozwaliło i te dodatkowe 10-15 minut sprawiło, że przestawiłem się bardziej na wieczorne bieganie.
Z butami też była lekka batalia, głównie mój wewnętrzny sknera walczył 😉 Pojechałem do sklepu gdzie badają nogę jakąś tam maszyną, która pomaga dobrać buty. Potem przymierzyłem kilka par, wybrałem najwygodniejsze i po usłyszeniu ceny ponad 500 zł uznałem, że „jeszcze to przemyślę”. Czytałem jakieś blogi, poradniki, porównania, szukając czegoś tańszego, ale ostatecznie wybrałem porządne buty ze świetną amortyzacją, za dokładnie 499 zł. Buty są świetne, powinny mi wystarczyć na 2 lata, po prawie roku i bieganiu nawet zimą, wciąż działają i wyglądają bardzo dobrze. Nie ma co oszczędzać, zwłaszcza na amortyzacji i kiedy jest się początkującym. Lepiej mieć coś, co chociaż trochę zniweluje braki w technice.
Insta
Pomyślałem sobie, że fajnie byłoby mieć jakiś zewnętrzny motywator do biegania. Zacząłem więc wrzucać moje wyjścia na instastories. Po pierwsze chciałem się pewnie pochwalić że o 5:57 już wyszedłem biegać, a po drugie fajnie było w pracy słuchać „ej, zacząłeś biegać? Fajnie!”.
Na początku taka motywacja była bardzo wartościowa. Do tej pory pamiętam jeden komentarz do jednego z biegów, gdzie czas 6:40 na kilometr został nazwany „naprawdę dobrym czasem” 🙂
Ekwipunek
Gdy tak zaczęło mi się to bieganie na poważnie podobać zacząłem kupować coraz więcej odpowiednich ubrań. Najtańszych 😛 Decathlon przyjacielem początkującego, koszulki nawet za 10 zł, spodenki za 50. W zimę biegałem w bluzie biegowej i zwykłej bluzie z kapturem na wierzchu, do tego zwykłe spodnie dresowe i czapka/rękawiczki. Nawet na mrozie się to sprawdzało.
Z kolejnymi kilometrami człowiek coraz lepiej się poznaje i wie, czego mu potrzeba. Dlatego teraz spodnie dresowe zastąpiły całkiem fajne getry do biegania + krótkie spodenki. Najtańsze koszulki powoli zastępuję lepszymi jakościowo – te tanie niestety śmierdzą. Być może poszukam też lepszej bluzy na zimę, ale to zobaczymy w trakcie.
Pomyślałem też, że fajnie by było mieć coś lepszego do mierzenia mojego biegania. Na początku używałem Mi Band 3, razem z ich aplikacją Mi Fit nie był to taki zły zestaw. Brakowało jednak bardzo integracji z innymi apkami, jak Endomondo czy Strava. Chciałem się trochę chwalić swoimi postępami oraz mieć swoje statystyki nie tylko w Mi Fit, dlatego po zastanowieniu kupiłem sobie zegarek Polar m430. Fajny sprzęt, za cenę w okolicach 600 zł jest bardzo kompletny zegarek do biegania, ale też całkiem fajne urządzenie na codzień. Ma GPS, więc nie trzeba nawet nosić ze sobą telefonu, chociaż i tak to robię żeby puszczać muzykę 😉 Kolejny dość drogi sprzęt… A myślałem, że bieganie to taki beznakładowy sport!
Cele
Był akurat przełom roku jak zacząłem dość intensywnie biegać, więc pomyślałem o celach na 2019 rok. Wymyśliłem 2 cele biegowe: przebiec w sumie co najmniej 500 km oraz przebiec 15 km lub półmaraton, najlepiej w ramach jakiegoś biegu. 500 kilometrów już zaliczone, ale biegu raczej nie zrealizuję. Chyba, że policzę wykonanie celu z obsuwą, bo najbliższy bieg na 15 km to bieg Chomiczówki, w połowie stycznia 😉
W przyszłym roku zdecydowanie chciałbym spróbować sił w półmaratonie. Myślę też, że za cel mogę wybrać przebiegnięcie 700 km. Nie jest zbyt ambitnie, ale będę musiał nieco bardziej się wysilić niż w tym roku 🙂
Bieg biegowi biegiem
W ogóle temat biegów jest dość ciekawy. Zacząłem od biegu Bielan, na 5 km, jest to bieg towarzyszący biegowi Chomiczówki. Wtedy byłem w ogóle tak optymistyczny, że chciałem wziąć udział w obu! Świetny pomysł, żeby po 3 miesiącach biegania, z kontuzjami, brać się za 20 km jednego dnia 😀 Na szczęście rozsądek wygrał i zdecydowałem się na 5 km. A i tak nie było łatwo! Udało mi się co prawda pocisnąć i wybiegać czas poniżej 29 minut co było moim absolutnym rekordem. Przypłaciłem to jednak całym dniem zmęczenia, zakwasami i, a jakże, kontuzją 😉
Brałem potem udział w kilku biegach, w sumie przebiegłem 3×5 km i 3×10 km. Z początku byłem cholernie zajarany biegami i chciałem zapisywać się co tydzień. Teraz trochę ochłonąłem i nieco rozsądniej wybieram biegi, patrząc na swoją kondycję i chęci. Bardziej podobają mi się kameralne biegi, gdzie jest dużo miejsca, nie trzeba przepychać się między ludźmi i biec w tłumie. Najmniejszy bieg w którym brałem udział miał 50 osób, największy prawie 19000. Oba typy mają jednak swój urok, w 50 osób nie pobiegnie się w centrum miasta, ale już Bieg Niepodległości, na 19000 osób takie możliwości daje. Najważniejsze to samemu wiedzieć czego się chce. Na małym biegu jest więcej możliwości szybkiego biegu w swoim tempie, ale te wielkie biegi dają poczucie udziału w czymś większym.
Sam czy z kimś?
W ogóle jestem typem który woli biegać sam. W sumie przez cały rok, nie licząc biegów, biegłem z kimś dosłownie raz (albo 2). Nie jestem fanem, bo bardzo lubię biec w swoim tempie, na własnych zasadach. Jeśli będę chciał pobiec 5 km to pobiegnę, jeśli najdzie mnie ochota na bicie rekordów to też proszę bardzo. Biegnąc z kimś jest to też inne doświadczenie, można wtedy pogadać, wspólnie się dopingować itp. Ale to co ja w bieganiu cenię najbardziej, to czas w 100% dla mnie. Skupiam się na biegu, na oddychaniu, czasem na muzyce (mam swoją ulubioną playlistę, z muzyką której na codzień nie słucham, ale do biegania nadaje się idealnie!). Działa to prawie jak medytacja.
Zwiedzanie
Dla wielu ludzi bieganie jest nudne. Dla mnie odwrotnie, jest bardzo ciekawe i często wyczekuję kolejnego dnia biegowego. Dużo spaceruję i może to jest powód mojego podejścia. Bieganie to po prostu taki szybszy spacer, można zobaczyć trochę więcej i trochę szybciej.
Jeśli o „zobaczeniu” mowa… Myślę, że jednym z głównych moich motywatorów do biegania było biegowe zwiedzanie miejsc do których jeździłem. Praktycznie zawsze wyjeżdżam z kimś i zwiedzanie było mniej lub bardziej zorganizowane. A bieganie to zupełnie co innego, robię to na moich zasadach, mogę zobaczyć mniej turystyczne zakątki. No i znów, mogę to zrobić sam, zupełnie inaczej czując miejsca i ich klimat.
W tym roku zwiedziłem biegowo m.in polskie morze (bieganie po plaży jest super!), Kraków oraz kilka miejsc w Rumunii. Grunt to wstać przed pozostałymi i cieszyć się budzącymi się miastami czy zupełnie pustą plażą. Zdecydowanie to „zastosowanie” biegania u mnie sprawdziło się doskonale! Nie zastąpiło w żadnym razie zwiedzania z grupą, ale wzbogaciło moje doświadczenia. Jeśli musiałbym podać jeden powód dla którego warto biegać to byłoby to właśnie biegowe zwiedzanie. Na końcu wpisu wrzucę kilka zdjęć 🙂
Chciałbym zakończyć ten wpis takimi moimi przemyśleniami na temat tego co na początku zrobiłem dobrze a co źle, może będzie to dla kogoś przydatne.
dobrze:
- zaczęcie od maszerowania, potem powolne truchty
- zaczęcie z tym co miałem, dresowe spodnie, proste buty „do biegania”
- prosty sprzęt, telefon, smartband
- dokupowanie kolejnych rzeczy gdy były potrzebne, koszulki, bluza, skarpety, zegarek
źle:
- brak rozciągania!
- zbyt długie „testowanie” biegania, powinienem szybciej zdecydować i zmienić buty na lepsze
- zbytni optymizm, szybko zacząłem biegać te 10 km, potem chciałem porwać się na 20 km…
Bardzo polecam te dwa filmiki: z rozgrzewką przed bieganiem i rozciąganiem po. Dopiero jak porządnie podszedłem do przygotowania się do biegu i potem rozciągnięcia kontuzje przestały mi tak dokuczać. Chociaż oczywiście nadal jak przesadzę to o kontuzję nie trudno (teraz pauzuję przez przeforsowanie kolana :D). Nic na siłę, jeśli zaczyna boleć to nie ma, że się „rozbiega”. Zwolnić, zmniejszyć dystans, poświęcić więcej czasu na ćwiczenie i odpoczynek. Tu nie ma magii.
Jeśli jakimś cudem dotarłeś aż tu i, być może, rozważasz bieganie, to życzę wielu kilometrów bez kontuzji i samej przyjemności z biegania!
Na koniec obiecane wcześniej zdjęcia zrobione podczas biegowego zwiedzania.