Mamy bardzo dużo zadań na głowie. Sporo dotyczy pracy, inne to jakieś domowe sprawunki czy nasze prywatne sprawy. Duże zadania warto zapisywać sobie gdzieś, żeby móc na nie spojrzeć w odpowiednim momencie z perspektywy i postanowić co z nimi zrobić, ustalić priorytety i zacząć działać.
Jednak czasami mamy w głowie małe pierdółki, coś co zajmie nam dosłownie kilka minut, ale póki tego nie zrobimy będzie nas od czasu do czasu męczyć i przypominać w momentach, w których nie mamy szansy ich zrobić. Jak wyrzucenie śmieci, kiedy jesteśmy już w trakcie dojazdu do pracy…
I w takim przypadku przydaje się zasada 2 minut. Jak w większości technik produktywności zasady są bardzo proste: jeśli coś zajmie Ci 2 minuty – zrób to od razu. Nie zapisuj tego na później, nie dodawaj przypomnień, po prostu to zrób. Są oczywiście wyjątki o których później 😉 Zasadę tę oryginalnie sformułował David Allen, twórca metody Getting Things Done.
Ja często wykorzystuję tę zasadę gdy przeglądam maila. Dążę zawsze do inbox 0 (pustej skrzynki odbiorczej) i jednocześnie walczę z kompulsywnym sprawdzaniem maila i staram się to robić tylko kilka razy dziennie. Oczywiście nie zawsze mi się to udaje, ale trzymam się zasady, że jeśli już jestem w inboksie, to mogę coś tam zrobić. Przenieść nieważne maile do archiwum, przeczytać maile informacyjne czy odsubskrybować jakiś newsletter który już mnie nie interesuje. Jeśli mail wymaga mojej akcji, np. odpowiedzi lub zrobienia czegoś większego, to w pierwszym przypadku staram się odpowiedzieć od razu, w drugim zapisuję sobie zadanie do todolisty.
Innym przykładem jest drobne sprzątanie. Jak widzę w domu, że jakaś rzecz jest nie na swoim miejscu to zajmuję się tym od razu, często rozglądając się czy przy okazji nie mogę zabrać jeszcze czegoś. Mam niedobrą manierę zostawiania ubrań w różnych miejscach, np. bluzę powieszę na krześle, a spodnie rzucę na łóżko. Wtedy zapala mi się lampka z napisem „pamiętaj o zasadzie 2 minut” i często po prostu zabieram ubranie na miejsce.
Podobnie wyrzucanie śmieci – wątpię, żeby cały proces zajmował mi dłużej niż 2 minuty i czasem samo to, żeby mieć ten obowiązek z głowy jest wystarczającą motywacją, nie mówiąc już o przykrych efektach zaniedbania 😉
Kolejny przykład – wizyta u dentysty. Po kontroli zazwyczaj lekarz mówi, żeby przyjść za jakiś czas na kontrolę, np za pół roku. No i żeby o tym nie zapomnieć to biorę od razu telefon w dłoń i zapisuję sobie w kalendarzu lub liście zadań przypomnienie, żeby za ok. pół roku zadzwonić i się umówić. Podwójna korzyść – nie muszę więcej o tym pamiętać a moje zęby są zdrowsze 😀
Przykłady można mnożyć, bo ta zasada przydaje się dosłownie zawsze i wszędzie. Zawsze mamy coś drobnego do zrobienia co nas trochę męczy, lub po prostu zwiększa bałagan. Robienie takich drobnych zadań od razu pozwala nie tylko utrzymywać siebie i swoje otoczenie w lepszym porządku, ale też może nas zmotywować żeby zrobić coś więcej 🙂
Jak przy wszystkim i tutaj przydaje się zdrowy rozsądek i wyważenie. Bo czasem faktycznie dobrze jest coś zrobić przy okazji ale można wpaść w pętlę zamykania tylko takich spraw i zacząć prokrastynować nad naprawdę ważnymi zadaniami. Lekkie ogarnięcie w domu może być kuszące gdy czeka na nas duże i ważne zadanie. Klasycznym przykładem są dokładnie wysprzątane pokoje studentów piszących prace zaliczeniowe (też tak robiłem, pisałem pracę 3 lata…) 😀
Zasada ta jest świetna wtedy, kiedy nie próbujemy się skupić nad zadaniem ale mamy akurat chwilę wolnego, lub po prostu jesteśmy już po pracy i odpoczywamy. Wtedy takie zamykanie drobnych spraw naprawdę pcha nas kawałeczek do przodu (bo inaczej po prostu nie zrobilibyśmy nic). Ale jeśli ma to być ucieczka przed zrobieniem czegoś ważnego to zdecydowanie lepiej zignorować takie zadanka i skupić się całkowicie nad pracą. Bluza może chwilę poczekać, a mail nie ucieknie.